Przez horyzont pędzą myśli utracone
Każde w moją stronę
Atakują wraz z rosą poranną
Przemierzają przez boleść nocy nieustanną
Znów trzeba duszę z chwastów oczyścić
Aby marzenia mogły się ziścić
Lecz ciągle jedyna pokrzywa odrasta
Przez co życie mnie ciągle przerasta
Próbuję sie zaprzyjaźnić z tą rośliną uroczą
To podejmuję myśl nazbyt ochoczą
By znów zwiedła bez życia opadła
I w przepaść bezkresną sie wdarła
Tak miotam się nieustannie
Czy sil starczy?
Czy życie mnie życiem obarczy?
Czasem parzy jak pokrzywa
Kiedy indziej przychodzi myśl dobrotliwa
Ulotna jest jak pył przez wiatr niesiony
Z myśli powstaje rój
Już mam siłę by iść na bój
Ale nie wiem w którą pójść stronę
By odnaleźć myśli utracone
Miejsami parzę sie zycia pokrzywą
Czasami otrzymuję myśl dobrotliwą
Żal mi się z chwastem życia żegnać
On jest potrzebny by mieć odwagę się dość lękać